poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Schody!

Dzisiaj z samego rana pobiegłem szybko na górę... znaczy się na piętro, żeby wskoczyć na posłanie Beaty i Artka... po co? jak to po co.... żeby wykurzyć ich z kocyka, bo strasznie chciało mi się siku.

Wbiegłem po schodach...na samą górę, sam, samiuteńki, nikt mi nie pomagał, no...bo ja umiem już wchodzić po schodach.
Nie jest ich dużo, ale troszkę to wspinanie jest męczące, no ale jak się czegoś bardzo pragnie to i schody nie są straszne.

Na górze, jak zwykle, króluje Aria.. bo wiecie, ona może spać na górze, bo starsza jest i nie sika na dywan. Ale to nie jest moja wina, że nie umiem jeszcze trzymać tak długo w sobie tego morza wody, które wypiłem przed spaniem.  Poza tym, jak wchodzę na górę, Aria od razu chce się bawić, więc najpierw muszę za potrzebą a później mogę hasać cały dzień.

No ale do rzeczy, bo miałem wam powiedzieć o tych schodach.

Wszedłem, a raczej wbiegłem ile sił miałem w łapach do sypialni, chciałem wskoczyć na łóżko, ale mi nie wyszło i obiłem sobie zadek o podłogę... no bo to posłanie jakieś strasznie wysokie jest.

Artek wstał i pomógł mi wejść, ale zanim wstał to musiałem wskoczyć chociaż przednimi łapami na jego głowę, żeby w ogóle mnie zauważył.

W końcu! Udało się, z pomocą Artka, leżę sobie na głowie Beaty, która coś tam mamrocze pod nosem, że mam zejść, że śmierdzę, że na głowie się nie leży... ja śmierdzę?  No a czyja to jest wina, hę?
Sama mi każe pić to śmierdzące świństwo a później narzeka.

Ale dowiedziałem się,  po co w ogóle mam pić to cudactwo.

Podobno w mojej skórze są robaki, ale tutaj bym polemizował, bo nie zauważyłem nic a nic, podczas drapania się za uchem, i podczas gryzienia się w łapy i zadek.
A przecież jakby były to na pewno bym je widział, prawda?

No powiedzmy, że je gdzieś tam mam... podobno nazywają się " nużeńce".
Ciekawe co to jest, ten nużeniec...

Oj, swędzi mnie znowu zadek....

Muszę iść na dwór, bo jak znów się spompuję na dywan, to Beata mi chyba nie wybaczy.

A co to?

Aria już na dole....Artek... też!!!!  A JA!?!?

Ja siedzę uwięziony na górze, przez ten diabelski wymysł, SCHODY!

No, dobra... z wejściem nie było problemu, to może i z zejściem problemu nie będzie...
A jednak, problem się pojawił.... bo gdy tylko postawiłem swoje przednie łapy na schodku, zadek zaczął robić się ciężki i próbował mnie zepchnąć ze schodów, na sam dół!

Wolę poczekać, aż ktoś mnie łaskawie zniesie na dół...ale nikt nie przychodzi....i  to długo nikt nie przychodzi... Może jak zacznę drzeć paszczę to ktoś przyjdzie?

No to jedziemy, UWAGA!

Przyszła, łaskawie Beata. Ale mówi do mnie, żebym sam zszedł.... chyba zwariowała!

Będę darł japę tak długo, aż po mnie wejdzie, weźmie mnie na ręce i zaniesie na dół!

Koniec, Kropka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz